piątek, 8 czerwca 2012

Tytuł 1: "Święta wojna trwa"
Tytuł 2: "O mistrzostwo do końca"
Tytuł 3:"Hiszpański teatrzyk"

Hiszpański spektakl, faule, aktorstwo, mało bramek. Czy tak mają wyglądać mecze najlepszych drużyn świata? - Real vs. Barcelona.

 


Barcelona cieszyła się po meczu z mistrzostwa, bo trudno wierzyć, że roztrwoni przewagę ośmiu punktów na sześć kolejek przed końcem. Real świętował przerwanie koszmaru: po pięciu kolejnych laniach – remis, w dodatku z wyrównującą bramką strzeloną, gdy drużyna grała w osłabieniu. Leo Messi wreszcie strzelił gola drużynie Jose Mourinho, Cristiano Ronaldo wreszcie pokonał bramkarza Barcelony, więc i tutaj był remis.

W sobotę przegrał tylko piękny futbol, bo zabrakło dla niego miejsca między zasiekami Realu, wśród tych wszystkich ostrych starć, drobnych prowokacji z obu stron i sędziowskich kontrowersji. Z drugiej strony: do końca były emocje, czego o pamiętnych 5:0 czy 6:2 Barcelony nie dało się powiedzieć.

Taktyczne zagrywki trenerów

To nie znaczy, że zupełnie zabrakło barcelońskiej poezji. Była, tylko tak rozwlekła, że trudno w niej było rozpoznać autora. Piłkarze Pepa Guardioli jak zwykle mieli przygniatającą przewagę podań, rysowali kolejne wieloboki, ale nie potrafili oszołomić rywala nagłym przyspieszeniem. I chyba nie tylko dlatego, że Jose Mourinho zabronił przed meczem ściąć i podlać trawę tak mocno jak zwykle, co stało się refrenem niedzielnych relacji z meczu. Real po prostu zagrał dobrze. Prozą, ale wciągającą. Atakował rzadziej, ale groźniej.

To były takie Gran Derbi, jakich by się należało spodziewać, gdyby nie było w pamięci tych wszystkich ostatnich zwycięstw Barcelony. I takie, jakich należało oczekiwać od drużyny, którą trenuje Mourinho. Dwie trzecie jego drużyny się broniło, wystawiając głowy z okopów tylko wtedy, gdy Real miał rzuty rożne (po każdym było groźnie) albo wolne. Bohaterem tej wojny był Pepe, przesunięty z obrony do pomocy, a właściwie przesunięty w każde miejsce na boisku, z którego mógł zaatakować Messi. Krążył od bramki do bramki jak wielki paralizator, czego się nie dotknął, padało na murawę. Aż dziwne, że nie dostał za to ani jednej żółtej kartki, ale były jeszcze dziwniejsze decyzje sędziego.

Zwłaszcza te, by nie dyktować w pierwszej połowie karnego za faul Ikera Casillasa na Davidzie Villi i by przy okazji dwóch karnych w drugiej połowie jednemu faulującemu, Raulowi Albiolowi, dać od razu czerwoną kartkę, a drugiemu, Daniemu Alvesowi, nie pokazać nawet żółtej (jedną już miał). Co do faulu Albiola nie było wątpliwości, uwiesił się Villi na szyi. Alves chyba najpierw trafił w piłkę, potem w Marcelo, ale skoro sędzia widział tam faul, mógłby być konsekwentny. – Chciałbym wreszcie doczekać meczu z Barceloną, którego nie będziemy kończyli w dziesięciu – narzekał po meczu Mourinho, robiąc aluzje do poprzednich spotkań, gdy jeszcze prowadził Chelsea i Inter. Trener Realu przerwał milczenie, odpowiadał na pytania, ale tylko te zadawane przez dziennikarzy spoza Madrytu.
Trener chciałby sprawiedliwego traktowania, ale tak jak przed rokiem jego Inter w Lidze Mistrzów, tak i w sobotę Real lepiej grał przeciw Barcelonie w dziesięciu niż w jedenastu. Mourinho zrobił lepsze zmiany niż Guardiola, choć obu zmusiły do nich okoliczności (w Barcelonie z drobnymi kontuzjami musieli zejść Carles Puyol i Adriano).

Ronaldo i Messi w cieniu rywalizacji



To upór rezerwowego Mesuta Oezila doprowadził do tego, że akcja w 82. minucie wróciła w pole karne Barcelony i Marcelo został sfaulowany. Barcelona po zmianie Puyola zwolniła, zaczęła pilnować tego, co ma, myśląc już o kolejnych meczach z Realem: środowym finale Pucharu Króla (TVP 1, 21.30) i dwumeczu w półfinale Ligi Mistrzów. A Real właśnie wtedy zaczął pokazywać, że w następnych starciach nie będzie bez szans. Dobre sytuacje miał już wcześniej: dwa razy tylko refleks Adriano uratował Barcelonę od straty bramek. Raz Brazylijczyk wybił piłkę spod nóg Cristiano Ronaldo, drugi raz z linii bramkowej, po tym gdy Cristiano uderzał głową. Ronaldo strzelił też w słupek po fantastycznym rzucie wolnym w drugiej połowie. Wykorzystał dopiero karnego. 



Może to da mu w następnych meczach więcej spokoju. Bo w sobotę czasami swoją nadpobudliwością pomagał Barcelonie, a nie Realowi. Messi też zresztą raz zachował się bez klasy, gdy zirytowany kopnął piłkę z bliska w trybuny, a i Gerard Pique mógł sobie darować pyskówkę z sędzią z okazji niepodyktowanego karnego.

Cały czas iskrzyło, ale tym razem obyło się bez rękoczynów, które zepsuły smak meczu z rundy jesiennej. Były tylko mniejsze lub większe złośliwości, ale to było też najmniej ważne z czterech spotkań Realu i Barcelony w 18 dni. W środę w finale w Walencji remis nie wchodzi w grę, w Lidze Mistrzów Real musi być górą, jeśli ma uratować sezon. Pachnie prochem, a piromanów bo obu stronach nie brakuje.

Real Madryt – FC Barcelona 1:1 (0:0)
Bramki - dla Realu: Cristiano Ronaldo (82, karny); dla Barcelony : Messi (53, karny). Widzów 80 tys.
Real: Casillas - Ramos, Albiol, Carvalho, Marcelo, Khedira, Pepe, Xabi Alonso (66, Adebayor), Di Maria (Arbeloa), Benzema (57, Oezil), Cristiano Ronaldo.
Barcelona: Valdes - Adriano (80,Maxwell), Puyol (58, Keita), Pique, Alves, Xavi, Busquets, Iniesta, Villa, Messi,Pedro (67, Afellay).
Rzeczpospolita

Tagi: Real Barcelona piłka nożna Gran Derbi mistrzostwo Hiszpanii liga hiszpańska


Aby wypromować tekst należy:
  1. Udostępnić tekst na portalach społecznościowych typu Facebook.
  2. Umieścić tekst w linkach sponsorowanych w Google.
  3. Polecać tekst znajomym.
  4. Dobrać odpowiednie i chwytliwe tagi.

poniedziałek, 7 maja 2012

Polacy z medalami Mistrzostw Europy w Judo!

Polscy judocy zdobyli brązowy medal w turnieju drużynowym mistrzostw Europy w Czelabińsku. W decydującym meczu pokonali Wielką Brytanię 4:1. Polki nie startowały.

Walki wygrali Paweł Zagrodnik (66 kg), Krzysztof Wiłkomirski (73 kg), Robert Krawczyk (90 kg) i Janusz Wojnarowicz (+90 kg). Swój pojedynek przegrał tylko Łukasz Błach (81 kg) - przez wskazania sędziów po dogrywce.
Na zdjęciu reprezentant Polski Robert Krawczyk (niebieska judogi) oraz reprezentant Wielkiej Brytanii (biała judogi) w walce o brązowy medal. Żródło: www.pzjudo.pl
Wcześniej Biało-Czerwoni pokonali w ćwierćfinale Ukrainę 3:2 i przegrali w półfinale z Rosją 0:5.
W ME w Czelabińsku, będącymi ostatnimi zawodami z cyklu kwalifikacji olimpijskich, biało-czerwoni wywalczyli cztery medale, w tym trzy indywidualnie: srebrne Tomasz Kowalski (66 kg) i Katarzyna Kłys (70 kg), a brązowy Janusz Wojnarowicz (+100 kg). Tomasz Adamiec (73 kg) zajął piąte miejsce, a Urszula Sadkowska (+78 kg) siódme. Wszyscy wymienieni pojadą na igrzyska do Londynu, a szansę ma również - na podstawie rankingu - Daria Pogorzelec (78 kg).

Wyniki turnieju drużynowego:
kobiety
1. Rosja
2. Francja
3. Niemcy i Turcja
mężczyźni
1. Gruzja
2. Rosja
3. Ukraina i Polska

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Zwycięstwo z zaskoczenia

Nico Rosberg wygrał w Szanghaju Grand Prix Chin. Lewis Hamilton został nowym liderem klasyfikacji generalnej.

Było to tym większe zaskoczenie, gdyż na treningach przed wyścigiem Formuły 1 o Grand Prix Chin najszybsi byli Lewis Hamilton i Michael Schumacher.  

Rosberg niczym specjalnym dotychczas się nie wyróżniał. Był kierowcą jednym z wielu i przesadnych emocji u kibiców ani menedżerów nie budził. Do zespołu Mercedesa wzięli go, bo szukali Niemców i dodali do Michaela Schumachera, który miał być główną atrakcją.

Na starcie znowu zabrakło Roberta Kubicy, który nadal przechodzi rehabilitację i na sezon 2012 nie podpisał kontraktu z żadnym teamem. Rozpoczął on już jednak testy w nowym zespole rajdowym.

Dowiedz się więcej o planach najlepszego Polaka Formuły 1.

Do tego weekendu Rosberg tylko sześć razy stanął na podium, choć miał już na koncie 110 wyścigów. W tym sezonie szło mu wyjątkowo słabo. Zajął 12. miejsce w Australii i 13. w Malezji i nic nie zapowiadało, że tym razem będzie lepiej.
I nagle w Chinach wszystko się zmieniło. Rosberg wygrał kwalifikacje, Schumacher był trzeci i mercedesy ruszały z pierwszej linii, bo Lewis Hamilton za wymianę skrzyni biegów z drugiego miejsca został przeniesiony na siódme. Słabo w kwalifikacjach pojechał lider mistrzostw świata Fernando Alonso, a fatalnie mistrz świata Sebastian Vettel, który był dopiero 12.
Wszystko, czego Rosbergowi było w tym momencie trzeba, to odrobina szczęścia i utrzymanie nerwów na wodzy. Niemiec swoją część zadania wykonał znakomicie i po starcie utrzymał prowadzenie.
Dobrze ruszył też Schumacher i oba mercedesy były na prowadzeniu.
To byłoby jednak zbyt dużo szczęścia jak na jeden weekend. Na 12. okrążeniu Schumacher zjechał do alei serwisowej na zmianę opon. Wszystko przebiegło sprawnie i siedmiokrotny mistrz świata wyjechał na tor, po czym za chwilę stanął na poboczu.
Okazało się, że jeden z mechaników źle przykręcił koło. Stracone punkty to niejedyna kara dla Mercedesa. Za pomyłkę, która sprowadziła zagrożenie na innych uczestników wyścigu, niemiecki zespół będzie musiał zapłacić 5 tysięcy euro kary.
Na mecie Schumacher był jednak spokojny. – Nie mam pretensji do nikogo. Takie błędy to część tego sportu – powiedział. Kiedyś, gdy oskarżano go o zbyt niebezpieczną jazdę, zapewne byłby ostrzejszy w swoich opiniach. Widocznie opanowanie przychodzi z wiekiem.
Problemy Schumachera nie przyćmiły jednak radości Rosberga. – To dla mnie wyjątkowa chwila. Cały weekend układał się idealnie – powiedział zwycięzca GP Chin.
Drugie i trzecie miejsce zajęły samochody McLarena. Lewis Hamilton, który po raz trzeci stanął na najniższym stopniu podium, w nagrodę za regularność został nowym liderem mistrzostw świata.
Jenson Button, drugi w Szanghaju, w klasyfikacji generalnej jest tuż za swoim kolegą.
Aż na trzecie miejsce spadł Alonso. Kierowca Ferrari w Grand Prix Chin był dopiero dziewiąty.

Aby być na bieżąco z wydarzeniami sportowymi polub nasz profil na facebooku.

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Tytuł 1: Kryminalni z Gryfina zatrzymali naćpanego mężczyznę
Tytuł 2: Wpadka gryfińskiego dilera może mu odebrać 3 lata wolności
Tytuł 3: Kolejna działka narkotyków zabezpieczona w Gryfinie



tekst 1
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Kryminalni z Gryfina zatrzymali 33-letniego mieszkańca Gryfina, u którego w mieszkaniu znaleźli 20 gramów amfetaminy, foliowe woreczki oraz wagę elektroniczną. Zatrzymanemu grozi do 3 lat pozbawienia wolności
Gryfińscy kryminalni wczoraj podczas patrolu miasta na jednym z parkingów zauważyli dziwnie zachowującego się mężczyznę. Podczas legitymowania okazało się ze 33-letni mieszkaniec Gryfina najprawdopodobniej znajduje się pod wpływem środków odurzających. W jego mieszkaniu mundurowi w metalowej kasetce zamkniętej na klucz znaleźli 20 gramów popakowanej w woreczki foliowe amfetaminy oraz wagę elektroniczną. Mężczyzna przyznał, że stanowi to jego własność.
33-latek znany jest gryfińskiej policji, wcześniej karany był już za posiadanie narkotyków. Za posiadanie środków odurzających grozi kara pozbawienia wolności do 3 lat.
st. sierż. Michał Kubiak KPP Gryfino